Większość z nas martwi się niskimi dochodami, zwłaszcza jeśli są niestabilne, zupełnie nie zwracając uwagi na wysokość wydatków, nie szukając możliwości ich optymalizacji. Tymczasem to właśnie po stronie kosztów codziennego życia na ogół są duże możliwości zmian, by uniknąć wpadnięcia w spiralę zadłużenia.
Korzystanie z limitu w koncie czy karty kredytowej, sięgnięcie po pożyczkę w związku z większym wydatkiem (np. zakup samochodu, remont mieszkania) nie jest niczym złym, jeśli robi się to odpowiedzialnie, to znaczy myśląc o możliwościach terminowej spłaty zobowiązania. Gorzej, gdy wydatki nie mają racjonalnego uzasadnienia, są związane z chęcią zaimponowania komuś, posiadania różnych nowinek technologicznych. Może to prowadzić do wpadnięcia w spiralę zadłużenia, z której bardzo ciężko jest się wyrwać.
Osoby nieustannie korzystające z różnego rodzaju produktów kredytowych często nie potrafią sobie wyobrazić życia bez długów, myślenia o kolejnych ratach do spłacenia. Twierdzą, że jest to niemożliwe, bo dochody są, jakie są, a wydatki wciąż rosną, nieustannie „wyskakują” kolejne potrzeby. Tymczasem wystarczy dokładnie przyjrzeć się na co są wydawane pieniądze, zastanowić się czy wszystkie wydatki są potrzebne, czy istnieją możliwości ich ograniczenia i wdrożyć plan oszczędności, który będzie konsekwentnie realizowany. Po kilku miesiącach z pewnością okaże się, domowy budżet jest stabilniejszy, może nawet pojawią się oszczędności. Dodatkowymi korzyściami będą lepsze samopoczucie psychiczne oraz poprawa zdolności kredytowej, która okaże się ważna, gdy już naprawdę trzeba będzie sięgnąć po wsparcie finansowe.
Jak doprowadzić do opisanej wyżej sytuacji? Na początek konieczna jest wszechstronna analiza sytuacji finansowej. Nie w myślach, nie na szybko, ale spokojnie, z wykorzystaniem kartki czy arkusza elektronicznego, by spisać wszystkie ważne rzeczy.
Po pierwsze, trzeba dokładnie określić poziom dochodów i zastanowić się nad możliwością ich powiększenia.
Po drugie, warto pomyśleć o możliwości pozbycia się długów krótkoterminowych – chwilówek, pożyczek w rodzinie lub u znajomych, limitu na koncie, zapłacenia zaległych rachunków. Pod żadnym pozorem nie należy zaciągać nowych zobowiązań!
Po trzecie, konieczne jest dokładne zinwentaryzowanie wszelkich wydatków, ze szczególnym uwzględnieniem tych „obowiązkowych” (np. czynsz, prąd, gaz, woda) i zastanowienie się nad optymalizacją pozostałych.
Kolejny punkt to przejrzenie posiadanych zasobów, czyli oszczędności, ale i zbędnych rzeczy, które można spróbować sprzedać.
Po analizie sytuacji przychodzi czas na konkretny plan działania i konsekwentną jego realizację. Wbrew obawom wielu osób nie musi to oznaczać licznych wyrzeczeń, na ogół wystarcza racjonalizacja wydatków. Zrobienie porządków z wydatkami szczególnie zaleca się osobom zamierzającym wkrótce zaciągnąć kredyt hipoteczny. Mniej zobowiązań w BIK-u, to wyższa ocena punktowa, czyli lepsze postrzeganie danej osoby przez analityka kredytowego. Przy kwotach liczonych w setkach tysięcy złotych nawet drobna różnica w warunkach finansowania przekłada się na wyraźnie niższą comiesięczną ratę.
Najlepiej zacząć od spłaty najniższych pożyczek. Nie tylko ze względów finansowych, ale i psychologicznych, by móc cieszyć się z pierwszych sukcesów. Zwolnienie środków w domowym budżecie otwiera drogę do nadpłacania rat przy kolejnych zobowiązaniach, a tym samym redukcji kosztów ich obsługi – szybsza spłat równa się mniej zapłaconych odsetek.
Kolejny ważny krok to poszukanie oszczędności pośród innych wydatków. Może to być rezygnacja z subskrypcji i abonamentów, z których nie korzystamy wcale lub bardzo rzadko albo zastanowienie się nad możliwością przejścia na tańszy pakiet telewizji kablowej czy satelitarnej.
Łatwe do przeprowadzenia jest także rzadsze kupowanie posiłków „na mieście” i częstsze ich przyrządzanie w domu (nawet codzienna kawa „na wynos” generuje duże koszty, wielokrotnie większe od kosztów jej przygotowania w domu), panowanie nad swoimi zachciankami (tzw. zakupami impulsowymi), zmiana formy spotkań towarzyskich, by nie wiązały się one z dużymi wydatkami. Oszczędności można też szukać zastępując markowe ubrania czy kosmetyki tańszymi produktami, co nie znaczy wcale, że gorszymi.
Nie ma przeszkód, by po opanowaniu domowych finansów, co pewien czas pozwalać sobie na „odrobinę szaleństwa”. Musi to być jednak robione z rozwagą, by ponownie nie wpaść w zakupowe szaleństwo, którego efektem będzie powrót do zaciągania kolejnych zobowiązań.
Wszelkie oszczędności mają swoje granice. Warto więc poszukać także dodatkowych dochodów. Mogą być one jednorazowe, pochodzić ze sprzedaży zbędnych rzeczy (np. elektroniki, ubrań, książek) albo systematyczny. Tych drugich można szukać biorąc nadgodziny w pracy, podejmując różnego rodzaju prace dorywcze wieczorami czy w weekendy. Możliwości jest bardzo wiele – korepetycje, opieka nad dziećmi czy zwierzętami, sprzątanie, usługi typu „złota rączka”, rozwożenie jedzenia. Posiadając talenty artystyczne, warto pomyśleć o połączeniu pasji z zarobkami, np. sprzedaży namalowanych obrazów czy rękodzieła na portalach aukcyjnych lub społecznościowych.
Trzeba przy tym pamiętać, by pozyskane w ten sposób środki faktycznie przeznaczyć na spłatę zobowiązań, a nie na przyjemności czy nie do końca przemyślane zakupy.
Wszelkie zobowiązania składają się nie tylko z pożyczonego kapitału, ale i narastających z każdym dniem odsetek. Kiedy więc tylko pojawią się wolne środki, warto zapłacić kolejną ratę lub nadpłacić dowolną kwotę, by ta, od której są liczone odsetki była coraz niższa.
Nie ma ku temu przeszkód prawnych. Pożyczkodawca może oczekiwać, by zgłosić mu chęć dokonania nadpłaty i zdecydować, czy ma to spowodować skrócenie okresu spłaty zobowiązania czy też wygenerowanie nowego harmonogramu, z niższą ratą. Decyzja zależy od indywidualnych preferencji, ale trzeba pamiętać, że każdy dzień z pożyczką oznacza odsetki i oddala od pozbycia się długów. Warto dodać, że wcześniejsza spłata zobowiązania oznacza też proporcjonalny zwrot kosztów związanych z jego udzieleniem, np. prowizji czy ubezpieczenia.
Myśląc o dodatkowych dochodach, jak najszybciej wykorzystując je na zmniejszenie salda zadłużenia, nie można zapominać o dyscyplinie wydatkowej. Dobrym pomysłem jest robienie zakupów z listą, kupowanie produktów faktycznie potrzebnych i sporządzanie co kilka dni podsumowania, analizowanie co udało się osiągnąć (np. dodatkowe dochody, spłata dodatkowej raty), a co można uznać za porażkę (np. zbędny zakup). Taki „rachunek sumienia” to także dobra okazja do poszukania nowych możliwości, które ułatwią kolejne kroki, przyspieszą pozbycie się długów.
Dobrze, by opisane działania szybko stały się nawykami, były wykorzystywane w codziennym życiu po osiągnięciu wyznaczonego celu, co pozwoli uniknąć ponownych problemów, w stylu znanego z walki z otyłością efektu jo-jo.
Doprowadzenie do sytuacji, gdy długi znikną zupełnie lub zostaną znacząco ograniczone, będziemy panowali nad domowym budżetem i znajdziemy w nim, choćby niewielkie, sumy, by odkładać je na nieprzewidziane wydatki, warte jest kilku tygodni czy może miesięcy (zależnie od skali zadłużenia) wyrzeczeń. Wykorzystując zdobyte doświadczenia warto pomnażać oszczędności, by zyskiwać coraz większą niezależność finansową. W żadnym wypadku nie wolno wracać do popełniania starych błędów, by nie przechodzić całego procesu raz jeszcze.